
Witajcie, mam trochę nowej poezji
***
Lwy i ty - dlaczego?
Bo nie rymuje mi się nic prostszego
Kot i płot - dlaczego?
Bo nie rymuje mi się nic innego
Byk i bzik - dlaczego?
bo każdy inny jest do niczego
a nieprawda bo...
kot robi lot szybując przez płot
lew robi ziew gdy już ciebie zje
i byk robi myk gdy płachtą zmylisz mu szyk
Ot trik.
***
Kruchości moja
walcząc o piękno tego świata
krucha się staje, jak najkruchsza wata
o kruchości niepojęta
kruchości z pieca wyjęta
ledwo na ziemię spadnięta
tak tkliwie minięta
kruchości codzienna
noszę się w tobie
nie tobą na sobie
bo najmniejsza chce być - jak nic
nigdy równa tobie
niech najlepszy zegar ma swoje 5 strun
niech najlepszy młyn zrobi mąki wór
a najkruchszość twa jak nuta w dół
nigdy w górę, zawsze na dnie
nie mając nic swojego - tylko cień***
Maluje Cię kosmykami słońca widzianego z wieży Notre Dame
prawdziwa baśń sztucznych owoców - gdy późną nocą słońce widziane
Tytułuje - "Dla madame" lecz czytasz "Och, to cham"
do góry miedzianym skrzydłem szybuje, lecz tam tylko psy oraz chłam
drugim zaś skrzydłem srebrnym drogę znaczę w górę, na szczyt katedry
I tak trwa me zakochanie
kim jestem nie pojmiesz, kim jesteś to również pytanie
bo kocham cię jak góry zanim je zobaczę
jak szczyty letnie suche, tak przystępne jakże
lecz ty masz serce zimne, jak skuty lodem staw
bez żalu mnie odstawiasz, jak buty z dawnych lat
a ja pożądam takiej co milczenia unika
tej co huragan zwiastuje, i z myśli nieprędko znika
takiej co na szczycie wieży wznosi dom
zbudowany z kłosów oraz piór od wron
I znów nie spotkałem Cię
lecz nową poezję co brzeg rwie
niczym rzeka szeroka co przed siebie ucieka
krótki szlak nad portem, może będziesz tam czekać
lecz jeśli nie to już wkrótce, w nurt zamienię się.
***
Dziękuje Ci że może kiedyś
brylanty znajdę we wieży
dziękuje Ci za rubin już podarowany
za wzrok weń wpatrzony
w ogień pragnień zmieniony
za las ciemny, wilgotny
za szadź i lód na gorąc trud
za maliny w francuskiej mowie
za truskawki w sowieckim słowie
za koszyk z ochlebieniem
i masło rozpływające
za nóż tak tępy, że skrzywdziłby słońce
i za polskość kochaną co iglicą jak w spłonkę
rozpala emocje, te krótkie i niekończące***
Mewa lesbijka
latając dostojnie nad pustymi plażami
uroczo trzepocząc białymi skrzydłami
- Och, ciągle latam nad nieboskłonem
w jedną, i w drugą co chwilę stronę
jakże przyjemnie gdyby w mych piórach
spoczęła mewa co obok fruwa
Choć wiem, że ona jak i ja ta sama
to przecież dwoje nas jedno oznacza
i w morskiej bryzie, chłodnej, kojącej
opleść skrzydłami jak ciepłym kocem.
Więc i przysiadła mewa przy mewie
głaszcząc, trzepotem zalotnych pióreczek
i w jednej chwili, bez ptasiej mowy
mewy lesbijki to dwie połowy.
***
Zdobądź mnie huśtawką myśli
słowem nierzuconym nigdy
gdzie szerokie drogi rozwidlają widły
ku strasznie okropnej szarudze zimowej
lecz Ty zdobądź mnie jak wiosna co skrada się nocą
jak ciepła odwilż, suchy dotyk, drgań potok
zamigotanie -
zieleń szmaragdu i głośne żurawie
poezji wołanie i serca błaganie
grad czarnych winogron toczy się ze wzgórza
ty z koszem przykucasz, w koszu znika pustka
lecz uczucia moje wciąż niezapełnione
cytadelą mego zła marzenia nieprzyzdobione
- triumfem
więc maluje się pejzaż twój, piękny jak kwiaty na łące
jak w czerwieni maki, astry lub róże kuszące
więc zdobądź mnie tak o to proszę
jak ten kwiat co spija słońce
cała sobą wypatruj mą twarz
niech w dwóch sercach rozjaśni się brzask
ku miłości rosnącej