O właśnie, dzięki! Co do artykułu to myślę, że można wyróżnić coś takiego jak pozytywny hałas np. w muzyce Mahlera etc. Muzyka orkiestrowa czy chóralna nie koniecznie jest cicha. Tak oczywiście autorowi chodzi też o rodzaj dźwięków i na pewno ma dużo racji, ale warto też uszanować fakt, że nie każdemu podoba się to samo brzmienie. Nawet tutaj mamy różne preferencje co do instrumentów, itp.
Arturo napisał(a):…nie każdemu podoba się to samo brzmienie.
Bezwładność słyszenia, czyli wpływ psychoakustyki i umysłu na postrzeganie przyswajanej interpretacji dzieła muzycznego:
Załóżmy, że pozyskujemy określony utwór lub cykl. Jeden z podejściem wykonawczym wzorcowo klasycznym i jeden z wykonawczym rysem nowatorsko awangardowym. Czyż nie jest tak, że nadmierne osłuchanie początkowo tylko z jednym modelem wykonawczym powoduje trudności w przyjęciu i zaakceptowaniu innego materiału ?
Prześledźmy na utworze, jednym z tych (subiektywnie) najpiękniejszych:
Allegretto grazioso (Dumka) – zagrane zgodnie z oznaczeniem i samą intencją kompozytora Khatia & Gvantsa Buniatishvili
Adagio sostenuto (?) – nostalgiczne przetworzenie Prague Piano Duo
Czy aby na pewno efekt pierwszego kontaktu z utworem i zdominowania przez niego naszej wyobraźni i wyobrażenia o nim jest decydujący ?
Czy to może kwestia osobowości słuchacza, jego emocjonalności i osobistych preferencji, które to w konsekwencji wypierają „mniej pożądane” interpretacje ?
Idąc dalej:
Dlaczego interpretacja mistrza z czasu pradawnych technik nagraniowych jednych zachwyca i wydaje się niedoścignioną, a dla innych pozostaje nie do przyjęcia, z uwagi na wspomniane niedostateczne walory techniczne ?
Jak silny jest wpływ rozpowszechnionej i narzucanej konwencji na realne postrzeganie sztuki muzycznej jako takiej ? Np.: „To przecież niedościgniony Grigory Sokolov , dlatego musi być i wybrzmiewać zjawiskowo”. (Na marginesie artysta będzie na początku grudnia koncertował w Filharmonii Narodowej w Warszawie)
Czy (w reszcie) w czasie tzw. ślepej próby (odsłuchiwania bez świadomości jaka płyta CD znajduje się w odtwarzaczu) można przegapić nagranie uznawane przez siebie za ulubione i tegoż ulubionego artystę ?
Czy (w końcu) szerokie i długoczasowe doświadczenie i obycie z tematem wykonawstwa muzyki klasycznej zawsze pomaga we właściwym rozpoznawaniu jakości wykonawczej danego dzieła?
........................................... Osobiście, produkcje nagraniowe z początkowych lat minionego wieku zupełnie nie potrafią przemówić do mojej wyobraźni, niezależnie nawet od rangi samego pianisty. Tracę przy nich prawie całą przyjemność ze słuchania. Dość podobnie, choć w mniejszej i innej jakościowo skali traktuję brzmienie fortepianów historycznych.
Kierunek w twórczości postromantycznej końca XIX. wieku, będący odmianą naturalizmu, wywodzący się z Mediolanu, charakterystyczny i ograniczony terytorialnie prawie wyłącznie do Italii. Jego artystycznym „manifestem programowym” stała się 'Cavalleria rusticana' Giovanniego Vergi. Ta, po przerobieniu na libretto, zainspirowała rozwój nowego gatunku operowego, który osiągnął swoje szczytowe możliwości na początku XX. wieku. Hołdował realizmowi (w kontrze do romantycznej baśniowości) i przedstawiał w takiej właśnie scenerii życie i sprawy prostych ludzi. Ale nie zerwał bynajmniej z pełnej pasji romantycznej emocjonalności wyrazu i pięknych linii melodycznych dla operowych głosów. Natomiast sama treść fabularna zyskała na znaczeniu, jak nigdy wcześniej.
Główni przedstawiciele nurtu to Pietro Mascagni, Ruggiero Leoncavallo, Gaetano Donizetti i Giaccomo Puccini. Pod pewnym względem podwaliny dla gatunku stworzył i wniósł oraz zasługi dla nurtu wypracował także Giuseppe Verdi, zwłaszcza przez swoją La Traviatę i Rigoletto.
Sam termin podstawowy ma jednak pewne umowne ramy i pozostaje niejednorodnym. Ma zatem ramy wąskie (werystyczne jednoaktówki – ‘Pajace’, ‘Płaszcz’) i wyraźnie szersze. I tak najszersze ramy (jednak jak się wydaje niesłusznie) chcą zaliczać do opisywanego gatunku także „Carmen” Bizeta. Weryzm muzyczny zrodził się co prawda z francuskiego naturalizmu, ale jednak przede wszystkim z włoskiej literatury i w italskim rejonie geograficznym. Aczkolwiek niektóre opery najsłynniejszego twórcy tego nurtu, tj. Pucciniego nie zawsze pozostają werystycznymi. Nieukończona, ostatnia jego opera ‘Turandot’ wymyka się powyższej kwalifikacji, a ‘Madama Butterfly’ jawi się bardziej pracą wagnerowską, niż werystyczną. Ale sam weryzm istniał i jednak został dość precyzyjnie zdefiniowany.
Kultura sefardyjska wywodzi się od i określa społeczność żydowską Półwyspu Iberyjskiego, a także jej potomne pokolenia. Społeczność wykształciła własny odrębny język ladino, będący połączeniem języka starokastylijskiego i hebrajskiego. Po wygnaniu z Hiszpanii w 1492 r. Sefardyjczycy przewędrowali szmat Europy, docierając także do Polski, zwłaszcza na obszary południowo-wschodnie (Zamość, Kraków). Doświadczenie wypędzenia i utraty podmiotowości silnie oddziaływało na przejawy twórczości. Jedną z najważniejszych form świeckiej muzyki sefardyjskiej stanowiło judeohiszpańskie romancero, silnie związane z iberyjskimi śpiewanymi balladami. Owa balladowa narracja pozostała podstawą twórczą nawet wówczas, kiedy kontakty z macierzą hiszpańską stawały się coraz bardziej symboliczne, a kultura sefardyjska poddawana była wpływom nowych środowisk, w tym i nowych kultur. W przeciwieństwie do wielu innych nurtów folkloru, mamy w muzyce sefardyjskiej szczególnie doniosłą rolę kobiety jako podmiotu twórczo-wykonawczego.
Jego kompozycyjny opus obejmuje ponad 1000 dzieł, pozostających naznaczonymi charakterystycznym argentyńskim smakiem, przy dość unikalny stylu. Ten styl zawiera wyraźne wpływy muzyki klasycznej, eksperymenty dźwiękowe, chociażby z barokowym kontrapunktem, nasuwające skojarzenie z fugą, a nawet odcienie jazzowe. Ale służy prezentacji nowatorskiego, pulsującego tudzież melancholią, tudzież dramaturgią tanga nuevo. Nie za bardzo jest to tango do tańczenia, choć najwięksi tancerze oczywiście potrafią temu twierdzeniu zaprzeczyć. Sam rytm tanga jest oczywiście uchwytny, bo musi, ale jednocześnie ulega wyraźnym zakłóceniom. Stąd samo jego tańczenie bywa wyzwaniem. Harmonia, poprzez dysonanse, również odbiega od tradycji. Charakterystyczne dla brzmienia są także glissanda.
Libertango:
Balada para un loco:
Oblivion:
...z animacją Ryan'a Woodward'a:
Osobiście dostrzegam bliżej nieokreślone emocjonalne porozumienie między rodzimą Słowiańszczyzną a kulturowym obszarem wpływów Apenińsko-Iberyjskich i bynajmniej nie chodzi mi o wymiary katolicyzmu. Tyle tylko, że my wydajemy mi się społeczeństwem zdecydowanie bardziej moriatycznym i kłótliwym, by nie rzec gorzej. Chociaż nie wykluczone, że decyduje o tym już sam klimat geograficzny, który okresowo wymaga rozgrzewania się czymkolwiek. A wszelkie swary takimiż rozgrzewaczami poniekąd są.
Wielu wartościowych twórców wraz ze swoimi dokonaniami odchodzi nierzadko w zapomnienie. Tzw. Rok Stulecia Niepodległości zaowocował precedensem w postaci wyraźniejszego ukazywania tego, co w Polsce zostało powszechnie zapomniane. Widać to było repertuarowo i w programie artystycznym 14. Festiwalu Chopin i Jego Europa oraz późniejszego I. Konkursu Chopinowskiego dedykowanemu wykonawstwu na instrumentach historycznych.
Prym wśród tych pamiętanych kompozytorów, absolutnie zasłużenie wiedzie Fryderyk Chopin. Stanisław Moniuszko funkcjonuje już tylko w świadomości masowej w kontekście swoich dwóch narodowych oper, omawianych w szkołach, czasem z obowiązkowymi wyjazdami edukacyjnymi na przedstawienia do opery. O Henryku Wieniawskim wie się cokolwiek dzięki międzynarodowemu konkursowi skrzypcowemu. Ignacy Jan Paderewski poważany jest przez naród głównie za niekwestionowany wkład w proces odzyskiwania niepodległości i jest o nim szczególnie głośno teraz, ‘niepodległościową jesienią’. Mieczysław Karłowicz pamiętany bywa (przez nielicznych), częściej jednak dlatego, iż ‘zasłynął’ tragiczną śmiercią w młodych latach pod lawiną w Tatrach, niż z powodu swojego dorobku. Z wiedzą o Karolu Szymanowskim jest chyba jeszcze gorzej. Cokolwiek wie się jeszcze o Henryku Mikołaju Góreckim, Witoldzie Lutosławskim i Krzysztofie Pendereckim.
Wychodzi zatem dziewięciu, gdyż Zbigniew Preisner i Wojciech Kilar kojarzeni są głównie z dziesiątą muzą, Igor Strawiński jedynie nieskutecznie starał się chwilę o przyznanie mu polskiego obywatelstwa, a przodkowie Michała Glinki nie znaleźli w sobie dość determinacji, aby oprzeć się rusyfikacji. Poza tym jeszcze nie do końca wiadomo, czy Chopin był Polakiem, czy idąc za Norwidem - obywatelem świata rezydującym w Paryżu. Ale załóżmy, że lekceważymy zdanie Francuzów, ...i że był. ...i że jednak wychodzi dziewięciu.
Natomiast zdolnych i wartościowych kompozytorów w Polsce było jednak o wielu więcej.
Paraphrases & improvisations, minimalism, neo-classical, contemporary classical, modern classical.
Philip Glass, Michael Nyman, Max Richter, Nils Frahm, Dustin O'Halloran, Hauschka, Craig Armstrong, John Harle, Ólafur Arnalds, David Julyan, Jóhann Jóhannsson, Yann Tiersen, Erik Satie, Vladimir Martynov, Arvo Pärt, Giya Kancheli,
Klasyczne recitale wykonawcze i nagraniowe są obecnie niezliczone, wybór pozostaje trudnym do ogarnięcia, a tym samym każdy pianista musi kreatywnie konkurować o uwagę ciągle kurczącego się zbiorowego odbiorcy klasyki na tym już i tak ogromnie zatłoczonym ‘rynku’ wykonawczym. I niezależnie nawet od tego, jaki program sobie wybierze to i tak trudno będzie o oryginalność i wizjonerstwo. Jedną z dróg zaradczych na to pozostaje przekraczanie utartych granic (dobrze jeśli mądrze realizowane), poszerzanie grona potencjalnych odbiorców, szukanie luk i ich zagospodarowywanie swoja osobą, szokowanie (to już jakby mniej pożądane).
Crossover to termin określający sztukę łączącą ze sobą w nową jakość wiele stylistyk, czasem nawet wydających się trudnymi do pogodzenia. Nie ominął także muzyki, a nawet dedykowany jest szczególnie jej przetworzeniom aranżacyjnym.
Ayşedeniz Gökçin – wariacyjna Fantazja (z zacięciem sonatowym) w stylu Liszt’a, na tematy melodyczne Pink Floyd, z okazji 200. rocznicy urodzin kompozytora, jako ambitny (jak się wydaje) przykład crossoveringu, tym bardziej, że pianistka sama sobie opracowała oczekiwaną aranżację. A wszystko jeszcze na dodatek dzieje się w kościele. To ci dopiero jest crossover. Całość wydaje się mi jednak troszkę niespójna, jak na prawie sonatę.
przez Chiarodiluna » poniedziałek, 26/11/18, 00:37
Z drugiej strony można konsekwentnie pozostawać wyłącznie w klasycznym kanonie wykonawczym, tak jak czyni to młoda norweska skrzypaczka Vilde Frang. Pozostaje podopieczną fundacji Anne-Sophie Mutter, a od wczesnonastoletniego wieku solistką rodzimej Oslo Philharmonic Orchestra.
Wywiad i muzyczna relacja z pracy nad romantycznym I. Koncertem skrzypcowym g-moll Op. 26 Bruch’a wraz z Philharmonia Orchestra (2012):
Koncert skrzypcowy e-moll Mendelssohna z Filharmonią Berlińską pod dyrekcją Simona Rattle'a w ramach koncertów klasycznych w Europie, w norweskim mieście Røros (AD 2016):
Koncert podwójny a-moll Op. 102 Brahms'a ze Szwajcarii (2016):
„Johannes Brahms napisał koncert podwójny dla dwóch muzyków – skrzypka Józefa Joachima oraz wiolonczelisty Roberta Hausmana. Prawykonanie odbyło się w październiku 1887 roku w Kolonii; dyrygował sam kompozytor. Koncert został dość ciepło przyjęty, choć Klara Schumann - przyjaciółka Brahmsa i wybitna pianistka - nie wypowiadała się o nim pochlebnie. Koncert podwójny a-moll to ostatni utwór symfoniczny tego kompozytora; przez ostatnie 10 lat życia skupił się na komponowaniu muzyki kameralnej i solowej.”
„Płytowy Trybunał Dwójki zdecydował, że najlepszej interpretacji Koncertu podwójnego na skrzypce i wiolonczelę a-moll op.102 dokonali amerykański skrzypek Joshua Bell i brytyjski wiolonczelista Steven Isserlis. Partnerowanie: Academy of St Martin in the Fields. (Cadogan Hall, Londyn, 2016; Sony Classical 2016)”
Jury w składzie: Jacek Kaspszyk, Kacper Miklaszewski i Marcin Zdunik
W Internecie znajdziemy ciekawą analizę Pana Macieja Sztora, w odpowiedzi na pytanie dziennikarza dotyczącego twierdzenia, że jakoby ‘muzyka filmowa jest nowym, przystępnym gatunkiem muzyki klasycznej’. Wszystko w kontekście wielkiego przeglądowego koncertu symfonicznego muzyki filmowej Wojciecha Kilara :
"I tak i nie. Trzeba by zdefiniować co to muzyka klasyczna. Jest wiele elementów łączących muzykę filmową z tzw. muzyką klasyczną. W naszym przypadku łączy je przede wszystkim aparat wykonawczy - orkiestra, a także podobny język muzyczny i osiągnięcia w dziedzinie retoryki muzycznej. Uważa się muzykę filmową za przystępniejszą formę muzyki symfonicznej. Głównie za jej komunikatywność, prostotę myśli i ekspresyjność. Jest bliższa słuchaczom dzięki jej otwartości i zauważalnej narracji - epickości. Dla melomanów sal koncertowych wydaje się to często zbyt oczywiste, uproszczone i nachalne. Oczywiście granice między "filmówką" a muzyka klasyczną bardzo płynne, stąd różnice pomiędzy nimi coraz bardziej się zacierają i zauważyłem, że to dzisiejsza "muzyka klasyczna" robi krok w kierunku muzyki filmowej, aportując na nowo jej osiągnięcia, jak ekspresję, retorykę czy ogólny język muzyczny. Z drugiej strony muzyka filmowa, to muzyka programowa, inspirowana obrazem, scenariuszem w opozycji do muzyki absolutnej - symfonicznej, której zdarzało się, iż była programowa, ale dążyła jednak do swej absolutności. Dzisiejsza muzyka staje się coraz bardziej eklektyczna. Filmowa aspiruje do artystycznej, a koncertowa do epickiej. Dla mnie jest to pewien pomost, który wydaje się dziś coraz krótszy..."
Wojciech Kilar działał zatem z powodzeniem na wszystkich trzech polach: klasycznej ‘absolutnej’, klasycznej programowej (‘muzyka górska’) i muzyki filmowej.
W tej ostatniej konsekwentnie trzymał się trzech zasad: tworzyć dla najlepszych twórców filmu, do najciekawszych historii fabularnych i za odpowiednio wysokie wynagrodzenie. W ramach tego programu, z wielu propozycji bezkompromisowo rezygnował, choć bywało, że potem żałował. Ponoć tylko raz zrezygnowano z niego. I ...dlatego właśnie ‘Władcę Pierścieni’ ostatecznie zilustrował muzycznie Howard Shore. Zresztą wielce udanie, jak na sztukę kompozycji dla filmu (wreszcie jakaś udana monumentalna kantata). A szkice wstępne do obrazu Tolkiena miały się potem przydać Kilarowi przy komponowaniu partytury do ..... „Pana Tadeusza”. Chociaż akurat temu ostatniemu doniesieniu trudno dać wiarę.
Koncert poświęcony twórczości Wojciecha Kilara: Hala Torwar – Warszawa 9 grudnia 2018 (niedziela), godzina 19:30 Polska Orkiestra Radiowa pod dyrekcją Macieja Sztora
Wybitni kompozytorzy i muzycy wypracowują styl, który wyraźnie i niepowtarzalnie ich identyfikuje. Piazzollowskie tango nuevo łączy dotychczasową tradycję tanga argentyńskiego z klasycznymi dokonaniami w obszarze kontrapunktu, zaawansowanych harmonii, instrumentacji. Całość dodatkowo pozostaje okraszona wariacyjną improwizacją. Odważne koncepcje muzyczne Piazzolli przejawiają się w przenikliwych motywach skrzypcowych, pulsujących basach, barwnej pianistyce, odważnym użyciu instrumentarium perkusyjnego. Wiele z tego wszystkiego pozostaje przepełnione romantycznym czarem i zmysłową nostalgią:
Milonga del Angel
Soledad
Urodzony 11 marca 1921 r. w rodzinie włoskich imigrantów Astor Piazzolla dorastał zarówno w Nowym Jorku, jak i Buenos Aires, gdzie doświadczał twórczych dokonań Carlosa Gardela, Bacha, Rachmaninowa, jazzu i opery włoskiej.
Adiós Nonino (Rapsodia)
Próbując czysto własnych dokonań artystycznych, Piazzolla realizował także klasyczne studia, analizując muzykę Bartoka, Strawińskiego i Ravela. W 1954 roku wyjechał do Paryża i studiował u słynnej kompozytorki i pedagog - Nadii Julietty Boulanger, która również uczyła Igora Strawińskiego. To właśnie Boulanger przekonała Piazzollę do celowości stworzenia autorskiej syntezy muzyki klasycznej, jazzowej oraz tanga i do zbudowania na tym ‘wynalazku’ własnej pozycji artystycznej. Kiedy rok później kompozytor powrócił z Paryża, napisał utwory, które zostały stworzone głównie do słuchania, zapoczątkowując tym sposobem autorski styl tango nuevo.
Invierno Porteño
Oblivion
Żył i tworzył w Argentynie, Nowym Jorku, Europie, w tym w latach 70’ (w czasach trudnej historii dla Argentyny) we Włoszech, gdzie powstało ‘Libertango’:
‘Bunie’ obie, ...we dwie
Kompozytor zmarł w lipcu 1992 roku już w Buenos Aires.