Prem napisał(a):Nie rozumiem, jak taką muzykę mógł tworzyć gość właściwie chory psychicznie, nie mogę tego pojąć, muszę stwierdzić fakt.
DDA nie jest chorobą psychiczną, tylko patologią środowiska domowego, rzutującą dojmująco na prawidłowość dojrzewania emocjonalnego i psychologicznego całkowicie zdrowej osoby.
W odniesieniu do wielu twórców mamy natomiast o czynienia ze zjawiskiem choroby dwubiegunowej. Nie zajmował mnie szczególnie ten aspekt w muzykologii klasycznej, ale podejrzewa się Mozart’a, Schumann’a i Beethoven’a właśnie o naznaczenie tym schorzeniem.
Pozytywna odsłona tej choroby ma dawać skądinąd utalentowanemu człowiekowi ponadprzeciętną oryginalność, kreatywność i niestrudzenie w pracy. Odsłona negatywna ma natomiast nadrealnie uwrażliwiać emocjonalnie i trochę paradoksalnie zapewniać natchnienie do przyszłej pracy twórczej. W innej natomiast płaszczyźnie analizy – faza pozytywna daje produkty pracy, a faza negatywna zapewnia dogłębny wgląd i ich samokrytyczny osąd, prowadząc do udoskonalenia powstałych partytur.
Życie całkowicie zdrowego artysty jest powieleniem jakby takich samych sytuacji, co opisywana choroba psychiczna. Od euforii samozadowolenia, po zwątpienie i niemoc twórczą. Choroba dwubiegunowa może tylko wyostrzać oba naturalne zjawiska. Albo po prostu błędnie przypisywano kompozytorom taką chorobę tylko dlatego, że szczególnie targani byli tymi skrajnymi emocjami – od samozadowolenia do zwątpienia.
U „mojego” Chopina mogło być jeszcze inaczej. Budująca samoocenę świadomość wielkości i perspektyw oraz świadomość nieuleczalnej choroby, która za chwilę odbierze całą radość życia i plany. Też dwie skrajnie odmienne płaszczyzny, nie będące żadną prawdziwą chorobą dwubiegunową.
Sprawy nie są więc oczywiste.
Najważniejszy jest talent i właściwe pokierowanie dla jego rozwoju do pełnego rozkwitu. Nawet najcięższa choroba psychiczna nie odbierze wówczas przejawów kompozytorskiego sukcesu.
Beethoven to jeden z tych największych.
Romanticism is not dead, ...i hope.