DeeDee napisał(a):Do tej pory lubiłam Bacha a fortepian- niekoniecznie. Dzięki Wam ( i YouTube

) odkryłam Goulda.
Nie mogę się go nasłuchać i napatrzeć.
A mruczenie ? jest osobliwe ale i urocze.
Również mnie dopiero Gould na dobre wprowadził w świat fortepianu. Zaś co do mruczenia:
„Zanim skończył cztery lata, jego fascynacja fortepianem skłoniła Florence do udzielania synowi lekcji gry, które jeszcze bardziej cementowały i tak już silną więź między matką i synem; i właśnie podczas tych lekcji talent Glenna stał się jeszcze bardziej widoczny. Aby ów wrodzony talent syna rozwinąć,
Flerence, która uczyła również emisji głosu, zachęcała Glenna, by śpiewał wszystko, co gra, zasiewając wówczas ziarno tego, co stało się jego dożywotnim nawykiem”.
Jest to fragment „Romancy na trzy nogi” Katie Hafner w przekładzie Ewy Pankiewicz [Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2010].
W dalszej części książki jest informacja, że Glenn często w ten sposób postępował, gdy fortepian nie był w stanie spełnić jego oczekiwań, nie potrafił z siebie wydobyć tego, czego od niego wymagał instrumentalista . A Gould był bardzo wymagający – jedynie CD 318 (Steinway CD 318)spełniał jego życzenia; do czasu aż tragarze upuszczając fortepian na trwałe go uszkodzili.
Przy okazji polecam tę książkę, która zaznajamia czytelnika nie tylko z Gouldem, ale i z fortepianem jako instrumentem.