Ja także bardzo sobie cenię smyczkową
Fantazję na temat Tallisa, ale w swoim czasie urzekła mnie przede wszystkim symfonika tego angielskiego „modalisty”. Zamiłowanie do skal modalnych u Vaughana-Williamsa mogło mieć dwa źródła. Pierwsze, to fakt zauroczenia twórczością Ravela, u którego pobierał nauki w Paryżu i z którym później się zaprzyjaźnił. Drugie, to zainteresowanie brytyjską muzyką ludową. Modalna melodyka (a przy okazji także harmonika) zdominowała większość jego dzieł i słychać ją także m.in. w
Symfonii „Londyńskiej”, bardzo ravelowskiej w brzmieniu
Symfonii „Pastoralnej”, czy nawet w
Symfonii „Antarktycznej”, która znakomicie oddaje klimat lodowego kontynentu, ilustrując surowe piękno przyrody i jednocześnie grozę, która towarzyszyła dramatycznej wyprawie Scotta na biegun południowy. W swoich zbiorach płytowych mam trzy komplety symfonii Ralpha Vaughana-Williamsa, z których największym sentymentem darzę interpretacje Bernarda Haitinka. Oto "Pastoralna" z London Philharmonic Orchestra pod jego batutą:
https://www.youtube.com/watch?v=bAi65Fmbn0ATezeuszu, spróbuj wysłuchać w całości (wspomniana przez ciebie
I Symfonia odbiega kantatową koncepcją od pozostałych ośmiu). Skoro zauroczył cię wzlatujący na strunach skrzypiec skowronek, może spodoba się także skowronek już szybujący ponad drzewami (0’30”)
